niedziela, 2 stycznia 2011

Podsumowanie roku 2010.

Przyszła pora na podsumowanie minionego roku. Trzeba rzetelnie przyjrzeć się swoim dokonaniom i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Ważne jest żeby to zrobić jak najbardziej uczciwie, bez oszukiwania samego siebie. Ma mi to w końcu pomóc poprawić osiągnięcia w przyszłości. Wszystkie porażki są tak samo ważne jak sukcesy, bo to głównie dzięki nim można stawać się coraz lepszym. Moja analiza skupia się głównie na zdolności zarządzania pieniędzmi. Jest mi to robić o tyle łatwo bo już od trzech lat prowadzę dokładny budget planner swoich finansów. Zapisuję każdego wydanego i każdego zarobionego funta z podziałem na co zostały przeznaczone.

W zeszłym roku za cel obrałem sobie pozytywny cashflow miesięczny w wysokości ponad 1000£. Niestety nie udało mi się tego dokonać. Jako cashflow rozumiem różnicę między przychodami a wydatkami (nie licząc zysków lub strat z inwestycji). Inwestycje analizuje oddzielnie w miesięcznych podsumowaniach. Mimo tego, że nie udało mi się osiągnąć wyznaczonego celu to i tak musze uznać rok 2010 za udany. Ogólnie udało mi się poprawić wynik w stosunku do 2009 o 20%. To znaczy, że ogólna suma zaoszczędzonych pieniędzy była o 20% większa niż rok wcześniej. Mogłem to osiągnąć głównie dzięki stosowaniu się do mojej zasady, którą jest NIE PRZEPŁACAĆ. Na czym polega, chyba nie muszę wyjaśniać. Stosuję ją zawsze, nawet przy inwestowaniu. Staram się nigdy nie płacić za coś więcej niż muszę. Dlatego zanim coś kupię to zawsze sprawdzam czy gdzie indziej nie mogę tego dostać taniej. Przez to w sumie większość moich zakupów robię przez internet (nie kupuję tak tylko ubrań i żywności).

Jak kształtował się mój cashflow w roku 2010 możecie zobaczyć na wykresie poniżej:


A ogólne zestawienie kosztów i ich udział w budżecie był następujący:


Jak widać czynsz za mieszkanie i dzieci pochłaniają ponad 53% mojego budżetu. Stosunkowo mało w tym roku wydałem za to na ubrania i rzeczy potrzebne do utrzymania domu - po 1%. Wynikało to z tego że ja mam już dość sporo ubrań i nie potrzebuję kupować innych, chyba że mi akurat coś potrzeba. Żona była przez większość roku w ciąży więc też na razie nic specjalnie nie dokupowała bo nie było sensu. Utrzymanie domu w Anglii jest dość tanie, nie wydaliśmy więcej niż 500£. Środki czystości kupuję w większych ilościach gdy są promocje a jakichś większych wydatków na inne sprzęty i meble nie mieliśmy. W większości wszystko mam nowe bo kupowane jakieś 2-3 lata temu. Rachunki, wyżywienie, bilety i osobiste wydatki  są na zbliżonym poziomie. Rachunki udało mi się dość znacznie obniżyć, kontrakty telefoniczne wynoszą mnie nie więcej niż 5£ miesięcznie za telefon (kilkaset minut, nieograniczone smsy i internet) a mieszkanie mam nowe więc jest bardzo energooszczędne. Wyżywienie wzrosło w sumie o 10% w stosunku do poprzedniego roku ale to chyba nie najgorszy wynik, zważywszy podwyżki cen i inflację. Bilety były dość znaczne, ale może to przez to że miałem cztery wyjazdy zagraniczne, które kosztowały mnie w sumie 3100£. Osobiste wydatki mogłyby być mniejsze gdyby nie ubezpieczenie na życie, które wynosi nas 1000£ rocznie oraz dodatkowo w zeszłym roku kupiłem żonie ipada, który zwiększył wydatki o 500£. Dość duży udział kosztów zanotowały inne wydatki i mieszkania (w tej kategorii mieszczą się moje wydatki na szkolenia oraz spłata kredytu za jeden dom). Do innych wydatków zaliczam takie jak: prezenty (460£), kasa dla rodziców (700£), i inne. Ciekawostką w tej kategorii jest ilość wydanych pieniędzy na hazard (głównie lotto). Nie gram za dużo, raz lub dwa tygodniowo ale co tydzień. Nigdy nie więcej jak 5£ jednorazowo. W sumie dało mi to przez cały rok 414£, przy wygranych 92 funtach  daje mi to 322£ straty. Dopiero po analizie zdałem sobie sprawę jak dużo kasy mi ucieka z tego powodu.

Oprócz przychodów i wydatków był to także rok niewykorzystanych szans. Przez to, że kiedyś wszedłem w złym momencie w pewne spółki (widać to nadal w moim portfolio) to stałem się zbyt ostrożny i straciłem kilka świetnych okazji. Jak się ich nie wykorzysta to mijają już bezpowrotnie a jedyne co pozostaje to nauczyć się je dostrzegać następnym razem. Ja nuczyłem się kilku rzeczy:
  1. przy dużych spadkach na giełdzie przeprowadzić analizę techniczną obserwowanych spółek (nie zrobiłem tego jak KGHM był po 20PLN a GRAJEWO po 8PLN, później patrzyłem jak rosną i dają zarobić tym co je kupili)
  2. ustawiać poziom stop loss (nadal tego nie robię, przez to mam zamrożone dużo środków w kilku akcjach). 
  3. nie być zachłannym - kupiłem akcje BORYSZEWA spekulacyjnie i nie sprzedałem po dwóch dniach jak urosły o 450PLN. Od tamtego czasu spadały i rozsy dwu krotnie dając zarobić za każdym razem conajmniej 5% (wszystko w ciągu kilku tygodni). Ja je trzymałem i teraz zamiast zysków mam kolejną spółkę w której mam zamrożone środki.

Więcej grzechów nie pamiętam;) Jak się coś jeszcze przypomni to na pewno o tym napiszę. Mam nadzieję, że wy też mieliście zeszły rok bardziej udany od poprzedniego i życzę wam,oby ten 2011 był jeszcze lepszy.



2 komentarze:

  1. Hej Michał, masz ciekawe podsumowania wydatków. Muszę pomyśleć o wprowadzeniu czegoś takiego u siebie.

    Z KGHMem to niejeden sobie teraz wypomina (ze mną włącznie). Ale taka jest giełda - trzeba regularnie analizować i czasem podjąć skalkulowane ryzyko.

    Utrzymanie domu kosztowało Ciebie 500funtów? Czy w tym są opłaty za prąd? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako utrzymanie domu mam na mysli wszystkie zakupy zwiazane z jego funkcjonowaniem, takie jak srodki czystosci, scierki, papier, sprzety roznego rodzaju (garki, odkurzacz itp). Wszystkie oplaty i rachunki mam w kategorii "rachunki".
    Ale jesli chodzi o prad to sam sie dziwie. Moja zona robi pranie dwa razy dziennie, pieczemy i gotujemy prawie caly czas (mam kuchenke elektryczna), choinka sie swieci;) komputer i terewizor prawie non stop a rachunki tylko 20£ miesiecznie. Ale to pewnie wynika z tego, ze wszystko jest prawie nowe i energooszczedne.

    OdpowiedzUsuń