Straty na giełdzie ciężko jest czasami zaakceptować. Sam muszę się także do tego przyznać, że mam z tym problem. Nie jest to jednak dla mnie już tak emocjonalne przeżycie jak było kiedyś. Na początku inwestowania, jeśli ceny moich akcji spadły o kilka procent, to czułem duże skoki adrenaliny i robiło mi się gorąco. Emocje brały wtedy górę i czułem strach przed stratą. Powodowało to u mnie paraliż decyzyjny i brak odwagi przyznania się do błędu. Wmawiałem sobie, że dopóki akcji nie sprzedam to nie jest to strata. Robiłem w ten sposób największy błąd początkującego inwestora i nie ciąłem w porę strat. Niestety nadal tak czasami robię.
W miarę upływu czasu nabrałem większego doświadczenia i te uczucia stawały się już dużo mniej intensywne. Kilka takich chwil na giełdzie przeżyłem i kolejne spadki cen moich akcji nie robią na mnie już większego wrażenia. Problem jest jednak nadal w tym, że na ogół dalej trzymam wtedy te spadające akcje zamiast się ich pozbywać. W ten sposób straciłem właśnie te 38,014 zł, o których wam zaraz opowiem.