sobota, 26 lutego 2011

Fundamentalna.net

Ręka w górę, kto czytając wpis na blogu 10-procent-rocznie.blogspot.com pomyślał: Kur...a, dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłem? Ja się przyznam. Była to chyba pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy.

Zazdrość? Pewnie tak, ale nie zawistna. Nie życzę źle, wręcz przeciwnie. Gratuluję pomysłu i życzę powodzenia w dalszej realizacji projektu. Pełny szacunek dla autora za ciężką pracę, którą włożył wklepując ręcznie tysiące danych. Mam nadzieję, że serwis będzie się rozwijał  i stanowił główne narzędzie przy analizie moich  a także waszych inwestycji.

Jest to doskonały przykład tego, że najprostsze pomysły są najlepsze. Od dawna brakowało mi takiej strony, gdzie mógłbym dokonać kompleksowej analizy fundamentalnej. Była to luka, którą trzeba było zapełnić, ale nie było chętnych, którzy chcieliby włożyć w to ogromny wysiłek, który był wymagany przy jej tworzeniu. Na szczęście taka osoba się znalazła. Myślę, że taki serwis był potrzebny wielu z nam, więc zachęcam do korzystania. Na pewno ułatwi pracę i skróci czas analizowania poszczególnych spółek. Może nawet pozwoli niektórym wyłowić jakieś perełki.

środa, 23 lutego 2011

Jak zarobić 20,000$ w miesiąc?

Chcecie się dowiedzieć jak zarobić 20,000$ w miesiąc? Powiem Wam, że ja też. Jedno co wiem to to, że się nie da tego zrobić  tylko dzięki magicznym formułom oferowanym przez internetowych "guru" za 39$ lub inną kwotę. Przecież to nie miałoby sensu. Po co ktoś kto może zarobić 20,000$ miesięcznie miałby się zajmować sprzedażą swojego patentu. Mógłby przecież sam otworzyć 100 takich dodatkowych interesów i zarabiać 2,000,000$ miesięcznie. Po co więc się bawić w sprzedaż po 39$? Chyba, że to właśnie jest ta recepta na sukces.

Gdyby istniał jeden prosty sposób na zarabianie to już dawno wszyscy by z niego korzystali. I najprawdopodobniej już by nie działał. Nie ma się więc co łudzić, że ktoś poda nam na tacy gotowy przepis na bogactwo. Szkoda naszych pieniędzy. Wszyscy ci internetowi guru powinni raczej pisać "jak zarobiłem 20,000$ w miesiąc", z dopiskiem że zanim się to udało włożyli w to dużo swojego czasu i wysiłku. Oczywiście są szczęśliwcy, którzy wygrali na loterii lub akurat mieli szczęście. Ale tego przecież nikt cię nie nauczy, jak mieć szczęście. 

poniedziałek, 21 lutego 2011

Gdzie znaleźć zmotywowanego sprzedawcę?

Kim jest zmotywowany sprzedawca pisałem kilka dni temu.  Przy inwestowaniu w nieruchomości jest on kluczowym elementem decydującym o powodzeniu inwestycji. Gdyby nie istniał, dużo ciężej byłoby znaleźć coś interesującego do kupna. Na szczęście (dla inwestorów) życie jest tak stworzone, że ich nie brakuje. I nie mam tutaj na myśli tylko właścicieli mieszkań. W każdym aspekcie życia można znaleźć kogoś kto musi zrezygnować z własnych korzyści na rzecz szybkiej sprzedaży. Robią to na przykład supermarkety, które muszą się pozbywać towaru przed upływem ich terminu ważności.

Ja skupię się tylko nad tym, gdzie znależć tych zmotywowanych sprzedawców sprzedających nieruchomości. To jest przecież mój główny punkt zainteresowania. 

Oglądając ostatnio dziesiątki mieszkań przekonuje się na własnej skórze jaką robią różnicę. Gdy trafia się na normalnego sprzedającego to prawie niemożliwe jest uzyskać dużą zniżkę. Wszystkie oferty, które do tej pory złożyłem były odrzucone (dawałem o około 40,000£ niższe od ceny wyjściowej). Nikt mimo kryzysu nie chciał się pozbyć nieruchomości za wszelką cenę. Powinienem dać sobie spokój, z takim marnowaniem czasu, ale w moim przypadku jest to bardzo edukacyjne. Jestem w trakcie nauki i każdy przypadek jest dla mnie doskonałą okazją do zdobywania doświadczenia. Nie przejmuję się niepowodzeniami bo pamiętam także jakie są  zasady skutecznego inwestowania w nieruchomości i mam zamiar się ich trzymać. Myślę, że z czasem dojdę do większej wprawy i gdy już trafię na coś konkretnego to będę potrafił to wykorzystać.

piątek, 18 lutego 2011

Zyski z gieldy

Wychodzenie z recesji zawsze jest najlepszą okazją na duży zarobek. Nie zawsze jednak da się przewidzieć, kiedy ta odwilż się zaczyna. Ci co potrafią trafnie analizować lub dobrze przewidywać przyszłość mogą mieć powody do zadowolenia. Ja niestety nie do końca wykorzystałem daną nam szansę. Teraz z perspektywy czasu widzę, że trzeba było inwestować trochę bardziej agresywnie. Niektóre obserwowane przeze mnie spółki dały dużo zarobić. Były to między innymi: KGHM, GRAJEWO, GETIN, MCI. Niestety raz stracone okazje już nie wracają, trzeba teraz być cierpliwym i poczekać na następne. A ich nie brakuje, cały czas się jakaś pojawia. Należy tylko się rozwijać (dokształcać, zbierać doświadczenie) żeby je dostrzec następnym razem gdy się pojawią.

Rok 2010 nie mogę jednak uznać za całkiem stracony. Udało mi się wypracować zysk. Mimo, że nie był spektakularny, to i tak wyniósł "przyzwoite" 9.50%. Wczoraj dostałem rozliczenie PIT - 8C z mojego domu maklerskiego, z którego wynika, że uzyskałem 3,000 PLN zysku z 31,600 PLN zainwestowanego kapitału. Były to tylko zrealizowane zyski. Ogólnie inwestycje były bardziej udane, część z nich jest jednak jest jeszcze na papierze bo na razie nie mam zamiaru ich realizować. Są na tyle obiecujące, że mam zamiar trzymać je trochę dłużej.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Zmotywowany sprzedawca

Byłem dzisiaj oglądać kolejne mieszkanie pod wynajem. Było bardzo ładne, trzy duże oddzielne pokoje, spora łazienka i kuchnia. Stan bardzo dobry, praktycznie nic dodatkowo nie potrzeba robić. Jedyny minus to taki, że kawałek od sklepów i metra (jakieś 10 minut szybszym krokiem) no i jest to flat w dwu piętrowym budynku, mimo że na parterze. Ogród oczywiście komunalny. W sumie chyba najlepszye lokum jakie do tej pory widziałem. 

Jest z nim tylko jeden problem, chcą za niego 192,000£, a ja nie dałbym więcej jak 160,000£ -170,000£. Sprawdzałem na necie, że jest wyceniony na jakieś 178,000£. Dali więc cenę o ponad 10% większą, żeby mieć pole do negocjacji. Klasyczne zagranie;) Dla mnie to i tak nie wystarczająco dobrze, ja chcę dostać je z dodatkową zniżką. Jest to przecież podstawowa zasada przy skutecznym inwestowaniu w nieruchomości. Dlatego prawdopodobnie moja oferta będzie wynosić jakieś 160,000£. Daje zawsze dużo mniej, żeby też mieć pole do negocjacji. Zawsze jestem gotów zaproponować kilka tysięcy więcej, ale nie zadużo. Musi się przecież dla mnie opłacać, bo w przeciwnym razie nie będę w nie inwestować. 

piątek, 11 lutego 2011

Zasada nr 1: nigdy nie trać pieniędzy, zasada nr 2: nigdy nie zapomnij o zasadzie pierwszej.

Chyba najlepsza porada jaką można w życiu otrzymać. Jej autorem jest nie kto inny jak sam Warren Buffett. Człowiek, który najlepiej wie na czym dobre inwestowanie polega. Ci co chcieli by się dowiedzieć o tym trochę więcej odsyłam do mojego wcześniejszego postu Jak to robi Warren Buffett?.

Trafny wybór spółki na giełdzie to 3/4 sukcesu. Nie zawsze jednak jest łatwo ocenić, które akcje w danej chwili są najlepsze. Z tego właśnie powodu wielu inwestorów szuka cudownej recepty na to jak takie okazje wyłapać. W historii giełd było już wielu znawców, którym akurat w danym momencie udało się coś zarobić i wokół swojego sukcesu tworzyli różnego rodzaju teorie. Żadne z nich nie przetrwały jednak próby czasu. Ci co wykorzystali moment i mieli swoje pięć minut sławy mogą się cieszyć. Większość z nich nie osiągnęła jednak nic większego. Jedyną osobą, która może się pochwalić tym, że jej zasady się sprawdzają jest właśnie Warren Buffett. Kieruje się on kilkoma prostymi regułami, które pozwoliły mu osiągnąć sukces na przestrzeni kilku dekad.

czwartek, 3 lutego 2011

Podsumowanie stycznia 2011

W końcu udało mi się z kilkudniowym poślizgiem dokonać podsumowania ostatniego miesiąca. Czasami człowiek nie ma czasu na wszystko gdy wokół pełno obowiązków rodzinnych. Zawsze jednak postaram się jednak znaleźć chwilkę, aby wpisy były jak najbardziej aktualne. Jak zwykle opiszę krótko to co działo się w zeszłym miesiącu i zobaczymy co z tego wyszło.

Styczeń nie był zbytnio udany dla moich inwestycji, szczególnie w porównaniu z wynikami innych blogerów. Ma na to w głównym stopniu wpływ kilka inwestycji dokonanych przed recesją, które ciągną się za mną do tej pory. Nie mogę z nich zrezygnować bo to by oznaczało gigantyczne straty. Plusem tej sytuacji jest tylko to, że są to pieniądze nie na bieżące potrzeby więc mogę je trzymać nawet kilka lat, jeśli będę musiał. Szkoda tylko takiej dużej ilości zamrożonego kapitału, który mógłby mi teraz przynosić duże zyski. 

wtorek, 1 lutego 2011

Residential mortgage vs. Buy To Let mortgage

Inwestowanie w nieruchomości różni się od kupowania czterech kątów tylko dla siebie. Obie opcje wymagają od nas zaciągnięcia kredytu (chyba, że jesteś na tyle szczęśliwy, że możesz sobie pozwolić na zakup za gotówkę), ale sposób jego przyznawania różni się między nimi znacząco. W przypadku kupna domu dla siebie będziemy się ubiegać o zwykły kredyt hipoteczny (tak zwany w UK residential mortgage) a przy kupnie nieruchomości pod wynajem będziemy się rozglądać za tak zwanym Buy To Let mortgage. Nie wiem dokładnie jak to ma się do polskich realiów, wiem że występuje kredyt hipoteczny pod wynajem, ale nie sprawdzałem jakie trzeba spełnić warunki, żeby go dostać. Prawdopodobnie jest bardzo zbliżony do tego, który mamy tu w UK. Ja opiszę tylko te angielskie, bo nimi się zajmuję.

Przyznanie kredytu hipotecznego na kupno mieszkania dla własnych potrzeb zależy od na naszej osobistej zdolności kredytowej. W tym celu bank sprawdza nasze zarobki, oraz posiadane środki pieniężne. Na ich podstawie decyduje, czy przyznać nam kredyt czy nie. Im więcej posiadamy własnych funduszy tym lepiej oprocentowany kredyt możemy dostać. Przed rokiem 2007, gdy rosła bańka mieszkaniowa, banki z chęcią dawały kredyty nawet na 130% wartości mieszkania. Dzięki temu mogliśmy zakupić nieruchomość z zerowym wkładem własnym a dodatkową nadwyżkę przeznaczyć na co tylko chcemy. Ci co nie przejedli tych pieniędzy (kupując samochody lub drogie wakacje) a reinwestowali, to całkiem dobrze na tym wyszli. Gorzej jednak było z tymi mniej rozsądnymi. W tej chwili o takich kredytach możemy tylko pomarzyć, jeśli otrzymamy kredyt na 80% wartości to już jest dobrze. Posiadanie wkładu własnego nie gwarantuje także, że możemy kupić każde mieszkanie które chcemy. Na ogół bank pożyczy nam tylko trzy lub czterokrotność naszych rocznych zarobków. Jeśli więc zarabiamy tylko 20,000£ rocznie to możemy raczej zapomnieć o zakupie mieszkania za 1,000,000£. Nawet przy dużym depozycie.