środa, 29 czerwca 2011

Aukcje nieruchomości okiem eksperta

Wybrałem się dzisiaj ponownie na jedno z tych spotkań, które mają za zadanie sprzedać jakiś produkt lub usługę. To było tak zwane darmowe seminarium o inwestowaniu w nieruchomości. Byłem już na kilku takich i generalnie niczym się od siebie nie różnią. Większość czasu prowadzący stara się wzbudzić w nas potrzebę działania, mającą na celu poprawę naszej sytuacji finansowej. Fajnie się to ogląda któryś raz z rzędu, można wtedy z łatwością zobaczyć wszystkie sztuczki użyte w takiej prezentacji. Zmienia się tylko osoba prowadząca i historyjka którą opowiada, ale cel jest ten sam, sprzedać jak najwięcej.

Nie poszedłem tam jednak aby podziwiać czyjeś zdolności marketingowe. Skusiła mnie darmowa płyta DVD, oczywiście żartuję;) Poszedłem, bo szkolenie miało być prowadzone przez Martina Roberts'a, prezentera popularnego w UK programu Homes Under The Hammer. Od ponad dziesięciu lat zajmuje się on aukcjami nieruchomości, uznawany jest więc za eksperta w tym temacie. Idąc tam liczyłem więc, że dowiem się coś przydatnego. Miało to poszerzyć moją wiedzę zdobytą podczas ostatniej przygody z aukcjami nieruchomości.


Na miejscu okazało się jednak, że Martina nie będzie, bo akurat kręcił kolejny odcinek swojego programu. Ma się dopiero pokazać na kursie, który był reklamowany. Wszystkim uczestnikom musiało tylko wystarczyć darmowe DVD jego autorstwa, które było rozdawane. Z niego też wybrałem kilka jego porad dotyczących aukcji, którymi chcę się z wami podzielić.

Jedną z nich jest to, gdzie należy siadać podczas aukcji. Dobrze jest to robić na końcu sali, tak aby mieć oko na wszystkich licytujących. Pozwoli to kontrolować prowadzącego licytację. Do jego zadania należy bowiem tak nią pokierować, aby każda nieruchomość osiągnęła minimalną, zarezerwowaną cenę, Może on więc czasami "pogrywać" licytującymi, tak że zlicytują jak najwyżej. Dobry prowadzący wie jak to robić. Bierze nowe sumy "z sufitu" i udaje, że ktoś z końca sali chce dać więcej. Ktoś kto licytuje i siedzi z przodu może ulec emocjom i dać więcej niż chciał, szczególnie gdy mu zależało na nieruchomości.

Dobrze jest także zapoznać się z nieruchomościami, które nas interesują. Powinno się je pojechać obejrzeć osobiście oraz poprosić o tak zwany legal pack. Jest to cała dokumentacja dotycząca danej nieruchomości, z której dowiemy się wszystkich potrzebnych rzeczy na jej temat.

Nie kierować się sugerowaną ceną mieszkań umieszczoną na prospekcie informacyjnym. Ma to za zadanie przyciągnąć tylko jak największą ilość zainteresowanych inwestorów. Generalnie domy są warte około 1/3 więcej. Ale nawet gdyby wylicytowana cena była bardzo niska to jest duże prawdopodobieństwo, że nie dojdzie do sprzedaży bo nie będzie osiągnięte minimum cenowe.

Należy być cierpliwym i przebiegłym. Nigdy nie włączać się do licytacji zbyt wcześnie. Nie podbijać ceny na darmo, dopiero jak już jest zaklepywana to dać więcej. 

Dowiedziałem się także, że można składać oferty zakupu licytowanych nieruchomości przed, w trakcie i po licytacji. Najlepiej jest to zrobić po, gdy sprzedaż nie doszła do skutku. Wtedy można się dowiedzieć jaka była minimalna cena i próbować złożyć zbliżoną ofertę. Musi ona być większa od najwyższej podanej podczas licytacji ale nie koniecznie wynosząca minimum. Jeśli właściciel zobaczy, że nie będzie chętnych, a jest zmotywowany, to może zaakceptować taką ofertę.

To by były chyba najważniejsze porady, które udało mi się wybrać. Mam nadzieję, że komuś z was się kiedyś przydadzą.

A tym, którzy są zainteresowani zakupem mieszkania poniżej jego wartości, i chcieliby poszerzyć swoją wiedzę, polecam książkę Jak kupować nieruchomości poniżej ich wartości rynkowej.


3 komentarze:

  1. Siadanie na koncu sali niewatpliwie ma swoje zalety. Widac czy licytuje jedna osoba czy moze kilka i mozna przyjac swoja strategie.
    Warto poogladac troche programow Martina, mozna sie przyjrzec roznym zachowaniom licytujacych. Od razu widac, kto jest profesjonalista, a kto daje sie porwac emocjom i/lub kupuje nieruchomosc na wlasny uzytek.

    Legal pack dostepny jest tez przez internet. Zapoznanie sie z nim jest raczej obowiazkowe, zeby potem nie miec niespodzianek.

    Co do cen, to w mniej atrakacyjnych miejscach, nieruchomosci schodza czasami za cene guide price lub nawet mniej. Natomiast te bardziej atrakcyjne, np w Londynie, za wiele wiecej.

    Mozna tez skladac oferty przed aukcja. Czasami ktos kto sklada oferte przed aukcja kupuje nieruchomosc na aukcji za mniej, lub po aukcji, gdy nie znajda sie chetni.

    Nie lepiej byloby polecac ksiazke z Brytyjskiego rynku, ktory ma swoje szczegolne cechy? Zreszta ksiazek o nieurchomosciach, kupowaniu i inwestowaniu jest mnostwo. W kazdej bibliotece mozna cos znalezc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę Marcina Marczaka polecam bo nie ma znaczenia gdzie się mieszka, strategie inwestycyjne są takie same wszędzie (dlatego też książki Kiyosakiego sprzedają się wszędzie). Autor wiedzę zdobył głównie w UK i tutaj mieszka, więc mieszkającym w Anglii też się przyda. Ta książka jest uniwersalna.

    Nie reklamuje książek angielskich bo nie wiem ile czytających mnie osób zna na tyle ten język aby dokładnie je zrozumieć. Chociaż pomysł jest dobry, może zrobie oddzielny wpis rekomendujący angielskie pozycje na ten temat.

    Jedną w sumie już reklamuje między książkami, po prawej stronie. Jest to pierwsza angielska książka na ten temat, którą przeczytałem i jest na prawdę inspirująca. Poza tym napisana w bardzo prosty sposób tak że się ją przyjemnie czyta (Money for nothing, and...). Autor w sumie zbankrutował na początku recesji i teraz zajął się marketingiem internetowym, ale jest tam dużo cennej wiedzy, która przydałaby się każdemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ktos slabo zna angielski, a chce inwestowac w UK, to czytanie o nieruchomosciach po angielsku mu nie zaszkodzi. Mnostwo nowych slow zwiazanych z tematem :-)

    Nie jestem w stanie polecic konkretnych ksiazek, ale pamietam, ze w bilibotece widzialam co najmniej z 20 ksiazek na ten temat, wlacznie z ksiazkami o kupowaniu domow zagranica (w Europie i nie tylko).

    Moze powinnismy polaczyc jakos sily i podlinkowac nawzajem pare artykulow na naszych blogach. To powinno dac Ci troche ekstra ruchu. Albo mozesz zrobic jakis wpis goscinny u mnie.

    OdpowiedzUsuń