Straty na giełdzie ciężko jest czasami zaakceptować. Sam muszę się także do tego przyznać, że mam z tym problem. Nie jest to jednak dla mnie już tak emocjonalne przeżycie jak było kiedyś. Na początku inwestowania, jeśli ceny moich akcji spadły o kilka procent, to czułem duże skoki adrenaliny i robiło mi się gorąco. Emocje brały wtedy górę i czułem strach przed stratą. Powodowało to u mnie paraliż decyzyjny i brak odwagi przyznania się do błędu. Wmawiałem sobie, że dopóki akcji nie sprzedam to nie jest to strata. Robiłem w ten sposób największy błąd początkującego inwestora i nie ciąłem w porę strat. Niestety nadal tak czasami robię.
W miarę upływu czasu nabrałem większego doświadczenia i te uczucia stawały się już dużo mniej intensywne. Kilka takich chwil na giełdzie przeżyłem i kolejne spadki cen moich akcji nie robią na mnie już większego wrażenia. Problem jest jednak nadal w tym, że na ogół dalej trzymam wtedy te spadające akcje zamiast się ich pozbywać. W ten sposób straciłem właśnie te 38,014 zł, o których wam zaraz opowiem.
Tak duża strata była spowodowana nie trafioną inwestycją w akcje Hygienika, zwanej dziś Kerdos (kupiłem akcje w 2014r. i w między czasie spółka zmieniła nazwę). Jak do tego doszło? W bardzo prosty sposób. Była to mieszanka mojej chciwości i strachu, a może raczej mojej głupoty. Teraz kiedy patrzę na to wszystko z upływem czasu mogę powiedzieć, że to była raczej głupota.
Nie pamiętam już dokładnie co mnie skusiło żeby zainwestować w akcje tej spółki. Prawdopodobnie jakieś artykuły na jej temat w internecie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to najpopularniejszy sposób na naganianie takich leszczy jak ja.
Kilka pozytywnych komentarzy, jakieś rekomendacje i dałem się złapać na to, że spółka ma świetną przyszłość przed sobą i będzie rosła. Nic w sumie nie wskazywało na to żeby było inaczej. Rozwijała się dość dobrze, przejęła nawet jakieś drogerie w Luksemburgu. Wydawało mi się więc że kierunek może być tylko jeden, czyli na północ. Nie analizowałem jej samemu, tylko dałem się urobić czyimś opiniom. W sumie to miała być tylko czysta spekulacja na krótki czas, poparta ciekawymi perspektywami rozwoju (kolejna lekcja do zapamiętania - kupuj aktualne zyski firmy a nie jej przyszłe wyniki!). Tak jak się pewnie możecie domyślić, z tego powodu dużo się nie zastanawiałem nad jej zakupem.
Kilka pozytywnych komentarzy, jakieś rekomendacje i dałem się złapać na to, że spółka ma świetną przyszłość przed sobą i będzie rosła. Nic w sumie nie wskazywało na to żeby było inaczej. Rozwijała się dość dobrze, przejęła nawet jakieś drogerie w Luksemburgu. Wydawało mi się więc że kierunek może być tylko jeden, czyli na północ. Nie analizowałem jej samemu, tylko dałem się urobić czyimś opiniom. W sumie to miała być tylko czysta spekulacja na krótki czas, poparta ciekawymi perspektywami rozwoju (kolejna lekcja do zapamiętania - kupuj aktualne zyski firmy a nie jej przyszłe wyniki!). Tak jak się pewnie możecie domyślić, z tego powodu dużo się nie zastanawiałem nad jej zakupem.
Pierwszy zakup nie był w sumie zły. Kupiłem 6400 akcji po 2.89zł a sprzedałem je dwa tygodnie później po 3.05zł. Zarobiłem wtedy na czysto prawie 880 zł. Postanowiłem więc pójść za ciosem i zrobić podobną operację jeszcze raz. Cena była wtedy jeszcze wyższa i wahała się o jakieś 10 groszy, raz w górę, raz w dół. W pewnym momencie doszła nawet do 3.32zł. Po głębszym spadku uznałem że to dobra okazja do zakupu, tym bardziej, że przy większej ilości zakupionych akcji, zmiana nawet o jeden grosz dawała mi zarobek około 60 zł.
Nie wiedząc tego wtedy, to myślenie okazało się także przysłowiowym gwoździem do trumny tej inwestycji. To, że jeden grosz dawał mi dość spory zysk oznaczało także, że spadek o 1 grosz będzie też dość pokaźny. Niby oczywista sprawa a nie brałem tego pod uwagę.
Nie wiedząc tego wtedy, to myślenie okazało się także przysłowiowym gwoździem do trumny tej inwestycji. To, że jeden grosz dawał mi dość spory zysk oznaczało także, że spadek o 1 grosz będzie też dość pokaźny. Niby oczywista sprawa a nie brałem tego pod uwagę.
Na początku było jednak różowo. Kurs trzymał się w miejscu przez jakiś czas, potem poszedł lekko w górę. Byłem do przodu przez kilka dni chyba jakieś 5-6 groszy na akcji. Wszystko przebiegało więc według planu i czekałem na dalsze wzrosty. Chciwość nie pozwoliła mi wtedy zrealizować już pewnego zysku. Nie chciałem wyskoczyć w złym momencie i przegapić dalsze wzrosty.
Dla zobrazowania pokazuję jak wyglądał wykres Hygieniki od zakupu do bankructwa:
Rzeczywistość jak widzicie okazała się dla mnie brutalna. Po kilku dniach cena obsunęła się o kilkanaście groszy. Nastąpił wtedy u mnie już wspominany wcześniej paraliż decyzyjny. Strata była zbyt duża (kilkaset złotych) aby sprzedać akcje i przyznać się do porażki. Cena musi przecież wrócić do góry i dopóki będę trzymał akcje dopóty nie ma mowy o żadnej stracie. Ustawienie Stop Loss'a nawet nie brałem pod uwagę.
Zanim przejdę dalej muszę się wam przyznać, że nawet dzisiaj nadal rzadko korzystam z cięcia strat co jest w dalszym ciągu moim dużym błędem. To podejście do wychodzenia szybko z błędnej pozycji staram się jednak zmienić i może wkrótce uda mi się to wprowadzić do mojego arsenału inwestowania. Ale wracając do historii...
I tak właśnie czekałem.
Co się później okazało, te 3.32zł za akcję to był ostatni szczyt i od tamtej pory było tylko gorzej. Akcje obsuwały się powoli na coraz to niższe poziomy (jak to mówi Rafał Zaorski, rynek trzymał mnie za jaja:)). Mój "instynkt" inwestora podpowiadał mi aby czekać na lepsze czasy. Mam przecież kilka innych podobnych spółek które w ten sposób trzymam i zamrażam tym swój kapitał. Logiczne więc było dla mnie trzymać się tej strategii.
W przypadku Hygieniki to był jednak błąd. Firma przeliczyła się ze swoim rozwojem i zapłaciła za to bardzo surową cenę, nawet zmiana nazwy na Kerdos jej nie pomogła. Czwartego września 2017 roku spółka ogłosiła upadłość. Wtedy też oficjalnie pogodziłem się już ze stratą. Była to dość bolesna finansowa lekcja z której staram się teraz nauczyć jak najwięcej. Na pewno otworzyła mi oczy na pewne sprawy związane z inwestowaniem i sprawiła że zacząłem bardziej wgłębiać się w procesy rządzące na GPW. Dzięki temu jestem teraz już dużo mądrzejszy. No i biedniejszy o kilkadziesiąt tysięcy:)
To doświadczenie pozwoliło mi uniknąć ostatnio bardzo podobnej sytuacji. Mam na myśli przypadek Getback'u. Zainwestowałem w akcje tej spółki na debiucie, kosztowały wtedy 18.50zł. Cena tych akcji na początku była dość niemrawa ale po miesiącu zaczęła dość szybko piąć się w górę. Można było wtedy znaleźć mnóstwo pozytywnych informacji na jej temat. Biura prześcigały się w wydawaniu pozytywnych rekomendacji, na każdym kroku można się było spotkać z opiniami o tym jak szybko spółka będzie liderem rynku wierzytelności i pozostawi w tyle inne spółki z tego sektora. Porównywano ją wtedy do aktualnego lidera, spółki Kruk, i przepowiadano jak bardzo urosną jej akcje (40zł to miało być minimum).
W sumie na początku wszystko na to wskazywało, że tak może być na prawdę. Spółka Getback rozwijała swój portfel wierzytelności w niesamowitym tempie, a cena jej akcji rosła jak na drożdżach. Doszła już w pewnym momencie prawie do 28zł. Wtedy już niestety coś się powoli zaczęło dziać niedobrego. Akcje zaczęły powoli się osuwać. Cena systematycznie leciała w dół i zaczęły się pojawiać jakieś pierwsze problemy. Już nie było takiego pozytywnego otoczenia wokół spółki.
Przy poziomie około 21 zł nawet ja zdecydowałem się z niej wyskoczyć. Było mi to łatwo zrobić bo w dalszym ciągu byłem na plusie i była to po prostu realizacja dotychczasowego zysku. Był on dość skromny, ale gwarantowany, a nie tylko na papierze.
Przy poziomie około 21 zł nawet ja zdecydowałem się z niej wyskoczyć. Było mi to łatwo zrobić bo w dalszym ciągu byłem na plusie i była to po prostu realizacja dotychczasowego zysku. Był on dość skromny, ale gwarantowany, a nie tylko na papierze.
Postanowiłem go więc zrealizować z zamiarem, że później z powrotem odkupię akcje jak już przestaną spadać. Na moje szczęście nie przestały tego robić i nie odkupiłem ich do tej pory. Firma jest teraz na krawędzi bankructwa i nie wygląda to najlepiej.
Gdybym nadal trzymał akcje Getback'u to pewnie skończyłbym tak samo jak w przypadku Kerdosu. Na szczęście jednak tego nie zrobiłem. Ciekawy jestem tylko czy zrobiłbym tak samo gdybym musiał sprzedawać ze stratą a nie z zyskiem tak jak to zrobiłem. Wiem na pewno, że to było właściwe rozwiązanie i jestem z siebie dumny, że podjąłem tym razem właściwą decyzję.
Cieszę się, że mogłem doświadczyć obu tych sytuacji bo teraz widzę dużą różnicę we właściwym podejściu do inwestowania. Emocjonalnie czuje się dużo lepiej i finansowo też dobrze na tym wyszedłem. Mam teraz nadzieję że dzięki tym doświadczeniom moje przyszłe inwestycje będą tylko lepsze. Zgodzicie się ze mną?
Ouch... też na nich utopiłem. :/ Obok Aedes to moje jedyna dwa bankrut. :/ Na szczęście za bardzo niski % kapitału.
OdpowiedzUsuńSpróbuj może następnym razem skorzystać z usług doradczych, może ne uratują Twoje finanse. Możesz sprawdzić jedną z firm zajmujących się tym tu.
OdpowiedzUsuńTo tylko pokazuje że inwestowanie w giełdę również niesie ze sobą sporo ryzyko i możliwość utraty pieniędzy. Jestem ciekaw dlaczego KNF w ostatnim czasie zabrało się za ostrzeganie przed krypto, skoro równie dobrze mogliby zająć się ostrzeganiem przed inwestowaniem w GPW.
OdpowiedzUsuńNo cóż, zdarza się
OdpowiedzUsuńKażdy w swoim życiu grając na giełdzie stracił jakieś pieniądze. Najważniejsze to nie załamać się z tego powodu.
OdpowiedzUsuńKtoś kto nie jest w stanie przegrać tyle pieniedzy na giełdzie nie powinien na niej grać. To raczej zabawa dla najbogatszych
OdpowiedzUsuńoj to przykrość, najwazniejsze żeby za dużo nie stracić - ostatnio znalazłam fajną poradę żeby inwestować tylko nadwyzkę z odłożonego kapiatału który wynosi co najmniej pół rocznego dochodu. to bardzo dobry tip dla początkujących inwestorów.
OdpowiedzUsuńCzy grając na giełdzie prowadzisz swoją działalność? Może księgowa udzieliłaby
OdpowiedzUsuńCi jakiejś porady albo chociaż pomogłaby może Ci oszczędzać :)
Teraz są firmy, którym możesz wystawiać rachunek online i nie muisz się niczym przejmować
Gra na giełdzie jest naprawdę bardzo ryzykowana. Można się na niej równie dobrze wzbogacić co stracić cały majątek. Moim zdaniem taka gra na giełdzie jest dla osób, które mają dużo pieniędzy i strata kilkudziesięciu tysięcy nie jest dla nich wielkim obciążeniem. Mam nadzieję, że uda ci się wszystko jeszcze odrobić! Pozdrawiam i powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga.
OdpowiedzUsuńnie tylko Ty :)
OdpowiedzUsuńGra na giełdzie bywa ryzykowna, ale też możliwy zysk kusi. Nie można się przejmować porażkami, inaczej nie ma sensu w ogóle się giełdą zajmować.
OdpowiedzUsuńNa takie straty trzeba się niestety przygotować. Giełda warunkuje zarówno zyski jak i straty
OdpowiedzUsuńRaz się straci raz wygrywa. Ważne żeby w rozliczeniu rocznym wyjść na plus
OdpowiedzUsuńJak to mówią raz na wozie raz pod wozem. Dla mnie dlatego lepsze są inwestycje w nieruchomości. Mieszkanie jak się kupi to zawsze będzie miało wartość porównywalną do tego za ile się go zakupiło. A można przecież wynajmować i na tym czerpać dodatkowe korzyści.
OdpowiedzUsuń