Pisałem ostatnio
o tym, że zbierałem kiedyś znaczki. Było to tylko dziecięce hobby, które
ustąpiło później mojej pasji zbierania monet i banknotów. Niektórzy mogą jednak
nie podzielać moich zainteresowań i ich pasją może być właśnie filatelistyka.
Z tego też powodu postanowiłem napisać ten artykuł. Poczytałem trochę ostatnio na temat inwestowania w znaczki, podzielę się więc zdobytą wiedzą.
Może ktoś zamieni dzięki temu swoje hobby w zyskowną inwestycję. Nigdy nic nie wiadomo na 100%, może już teraz posiadacie jakieś „skarby” w swojej kolekcji, warto więc by się było tym zainteresować.
Przykładem takich perełek mogą być znaczki red penny i blue penny, wydane na Mauritiusie w 1847r. Podczas druku wystąpił błąd i zamiast wpisu „Post paid” otrzymały zapis „Post office”. Wartość tego znaczka teraz to ponad milion dolarów. Przykładów takich jest jeszcze kilka. Dotyczą one takich okazów, których powstanie było wynikiem błędu drukarskiego. Zostawały one wtedy wycofywane z obiegu przez co ich dostępność malała a cena rosła.
To są jednak
wyjątkowe przypadki. Inwestowanie w znaczki to nie tylko szukanie tych z wadami
drukarskimi. To umiejętność wymagająca dość sporej specjalistycznej wiedzy. Aby
inwestować z zyskiem należy wiedzieć co kolekcjonować, które egzeplarze
wybierać i po jakich cenach je kupować. Nie wystarczy wejść na pocztę i kupić
pierwszą, lepszą kolekcję.
Jeśli więc ktoś myśli, że filatelistyka to jest to, to zachęcam do zgłębienia tematu. Jak widać zyski mogą być ogromne, nie przyjdą jednak bez lepszego obeznania w temacie. Ja więcej się w niego nie będę zagłębiał, bo mnie już nie interesuje. Inni mogą jednak widzieć w tym doskonałą okazję.
Jeśli więc ktoś myśli, że filatelistyka to jest to, to zachęcam do zgłębienia tematu. Jak widać zyski mogą być ogromne, nie przyjdą jednak bez lepszego obeznania w temacie. Ja więcej się w niego nie będę zagłębiał, bo mnie już nie interesuje. Inni mogą jednak widzieć w tym doskonałą okazję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz