Zacząłem nowy rok na giełdzie dość obiecująco. Zdecydowałem się na zakup Hygieniki i od razu udało mi się na niej zarobić. Miałem przy jej zakupie trochę szczęścia, ale dość pechowo ją sprzedałem. W sumie jednak udało się zarobić, więc nie mam co narzekać.
Decyzja o zakupie Hygieniki była dość spontaniczna. Nie miałem jej w planach, nawet nie wiedziałem o jej istnieniu. Moi regularni czytelnicy wiedzą, że całą uwagę mam poświęconą walorom KGHM-u, które uważam za najlepszą inwestycję. Nie chcą one jednak spaść na tyle, abym je kupił. Szukam więc innych okazji na szybki zarobek w między czasie.
Taka okazja właśnie się zdarzyła. Nie pamiętam już gdzie, usłyszałem dość pochlebne opinie na temat Hygieniki. Przyjrzałem się jej dokładniej i okazało się, że jest po dość dużej akwizycji i jej wyniki finansowe znacznie się poprawiły. Do tego jeszcze prognozowane są dość duże zyski na przyszły rok. Wyglądało więc to bardzo ciekawie.
Jedyne co sprawiało, że trochę się obawiałem, to już osiągnięta dość duża stopa zwrotu. W momencie analizowania było to ponad 200% w ciągu roku.
Nie wiedziałem więc, czy jeszcze jest pole do wzrostu. Wiadomości o akwizycji były już dość stare, więc prawdopodobnie rynek już je wkalkulował w cenę. Postanowiłem jednak pójść z trendem i podpiąć się na kilka dni z falą wzrostową.
Najpierw obserwowałem walor przez ponad tydzień. Podpatrzyłem, jak się zachowuje i starałem się zauważyć jakieś zależności. Były dość zmienne w ciągu dnia, ale zachowywały się dość przewidywalnie.
W końcu, dziesiątego stycznia ustawiłem zlecenie na 6400 akcji po 2.89. Było to dość odważne, bo ceny dochodziły wtedy do 2.90 najniżej i nie wyglądało na to aby transakcja się zrealizowała. Pomyślałem, że może jak się uda tak nisko zejść, to mogę zaryzykować kupno. Na moje szczęście cena spadła nawet do 2.87. Zlecenie się zrealizowało, i po doliczeniu prowizji cena za akcję wyniosła mnie 2.90.
Koniec dnia zapowiadał się obiecująco bo już pod koniec sesji miałem mały zysk. W ciągu kolejnych dwóch dni cena poszybowała jeszcze bardziej (jednego dnia ponad 8%) i już zacząłem liczyć "wirtualne" zyski. Moim planem było dobić do poziomu 3.40 zł i zainkasować gotówkę.
Wtedy jednak przyszła mi do głowy pewna zasłyszana maksyma, że bogaci inwestują aby wygrać a nie żeby nie przegrać. Pomyślałem więc, że i ja ją zastosuje, w końcu przecież chcę być bogaty;) Akcje były w trendzie wzrostowym więc, jak mówi inna maksyma, należało grać z trendem a nie przeciwko niemu. Tak też więc zrobiłem.
Patrzyłem jak cena rośnie aż do 3.43 zł. Ja się trzymałem swojego postanowienia, nie sprzedawałem. Nie utrzymała się jednak na tym poziomie, tego samego dnia spadła poniżej 3.30 zł. Wyglądało to jak mała niemoc przed atakiem na szczyty. Założyłem, że byki muszą nabrać trochę sił zanim wystrzelą na północ, bo według mojej linii oporu cena miała szansę dobić aż do 3.60 zł. Kupiłem bardzo tanio, więc miałem duży bufor bezpieczeństwa. Mogłem spokojnie patrzeć na zachowanie ceny w okolicach 3.30 zł.
Po kilku sesjach niemocy wyglądało na to, że popyt zaczyna nabierać więcej sił. Nie zwracałem uwagi na sygnały techniczne, które mogły zwiastować odwrócenie się trendu. Zignorowałem negatywny sygnał Spadającej gwiazdy i Gwiazdy Doji Spadku. Pech chciał, że Argentyna namieszała mi w kalkulacjach.
Niestabilność na tamtym rynku dała kilka dni temu sygnał do przeceny na wszystkich rynkach. W ciągu dwóch dni giełdy na świecie poleciały dość sporo w dół. Postanowiłem więc zrealizować póki mogłem chociaż odrobinę zysku, która jeszcze pozostała. Wystawiłem dzisiaj wszystkie walory na sprzedaż po 3.05 zł. Całe zlecenie się zrealizowało dając mi zarobić 879.54 zł, czyli 4.74% w ciągu 17 dni.
Mogło być ponad 17% gdybym trzymał się planu. Ryzyko grania, aby wygrać, było jednak tak kuszące że nie oparłem się pokusie. Będzie to moja lekcja na przyszłość.
Może następnym razem będę miał więcej szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz